Niedawno pisałem o tym, że jedna z powieści Roberta Jordana o Conanie ma w sobie tyle fabuły, że lepiej było napisać opowiadanie, niż na siłę rozdmuchiwać to do postaci powieści. O Conanie gladiatorze można by powiedzieć to samo. Z tą tylko różnicą, że lepiej by było, gdyby utwór ten nie powstał.
Steve Perry to pisarz, który już nie jednokrotnie dawał się wynająć różnym wydawcom, którzy dzierżyli w ręku prawa do publikowania książek osadzonych w konkretnych światach, znanych z gier czy filmów. O ile jednak jego powieści z serii “Aliens” wydają się jednymi z ciekawszych, to już w przypadku Conana autor ten nie popisał się zbyt dużym wyczuciem, ani też znajomością realiów, w których przyszło żyć prowadzonemu przez niego bohaterowi. W rezultacie nonsens goni nonsens.
Krótki epizod z życia Conana, który dałoby się upchnąć w ciekawie skonstruowanym opowiadaniu, stał się kanwą powieści, która poza aspektem przygodowym ma niewiele do zaoferowania. Dowiadujemy się po prostu, co wydarzyło się podczas kilku dni, które Conan spędził w shemickich państwach-miastach, w których władza cywilna łączy się często z lokalnymi kultami. Liberalna i wyróżniająca się na tym tle w bardzo pozytywny sposób Qjara, ma stać się ofiarą dla Wotanty, nienasyconego boga ich sąsiadów z miasta Sark, których reprezentują król Anaksymander i kapłan Khumanos.
Drugi tom trylogii Andrew J. Offutta o Conanie z Cymerii pokazuje nam barbarzyńcę w sytuacji, w której pozostawiliśmy go po wydarzeniach z tomu “Conan i czarownik“. Odzyskał on uwięzioną w lustrze przez Hissar Zuula duszę, nie znalazł jednak jeszcze sposobu na to, by uwolnić ją ze zwierciadła. Jednak kiedy przypadkiem ratuje przed rabusiami nieostrożną szlachciankę, okazuje się, że jest ona kuzynką królowej położonego niedaleko niewielkiego królestwa Khoraji. Jest więc szansa na to, by zgodnie z przepowiednia Piaskuna koronowana osoba stłukła lustro, uwalniając uwięzioną w nim duszę.
“Conan niezwyciężony” to pierwszy tom serii powieści Roberta Jordana o Conanie pokazuje nam wczesne lata kariery barbarzyńcy w świecie Hyboryjczyków. Niedługo po wydarzeniach opisanych w “Wieży Słonia” Roberta E. Howarda, jest on wciąż złodziejem, który zaczyna się uważac za najlepszego w całym Shadizarze. Z tego powodu zostaje wynajęty do nietypowego zadania. Miejscowy król, Tiridates, otrzymał od władcy Turanu, Yildiza w podarunku pięć medalionów i inne wartościowe rzeczy, które świadczyły o ich wzajemnej przyjaźni i szacunku. Zadaniem Conan jest zdobycie tych medalionów.
Po wydarzeniach opisanych w “Conanie i najemniku” barbarzyńca z Cymerii kmieruje się na południe, by załątwić wreszcie spawy związane z nagrodą za zdobycie talizmanu, nazywanego Okiem Elryka. Początkowo wraz z towarzyszącym mu wysłannikiem z Iranistanu kieruje się do jego kraju, jednak po drodze spotyka znaną z tomu “Conan i czarownik” złodziejkę Isparanę, z którą udaje się do jej oczystej Zambouli. Tam, na dworze Akter Khana jest początkowo traktowany jako bohater, jednak przez knowania nadwornego maga Zafry, zostaje zmuszony do wsparcia rebelii przeciw władcy.
Właściwie trudno potraktować tę powieść jako… powieść. Nie jest to samodzielny utwór, ponieważ zakończenie pozostaje otwarte w taki sposób, że właściwie trudno sobie wyobrazić, by nie było kontynuacji. Na dodatek całość ma objętość niewiele większą niż dłuższe opowiadanie, a i struktura fabularna, właściwie jednowątkowa, przemawia za tym, by uznać te książkę za nowelę.